Nie wyobrażam sobie domu bez zwierząt. Wnoszą ruch, życie i dużo uczucia. Szczególnie jeśli mieszka się samemu, lub kiedy dzieci wyprowadziły się już z domu i jest najzwyczajniej w świecie pusto. Zwierzęta w domu lub w podwórzu to radość.
W moim rodzinnym domu zawsze były zwierzęta domowe, były też te hodowlane. Od kiedy pamiętam towarzyszyły mi koty. Pierwsza kotka, którą pamiętam, miała na imię Krysia. Potem było ich jeszcze wiele. Mieliśmy też pieska, którego w pewnym sensie odziedziczyłam po koleżance, która wyjechała do Kandy. Żył z naszymi kotami bardzo dobrze. Był najbardziej wdzięcznym zwierzakiem, jakiego można sobie tylko wyobrazić. Jakby chciał podziękować, że go przygarnęliśmy do siebie. Jako, że moi dziadkowie i rodzice mieli gospodarstwo, były też inne zwierzęta w obejściu. Kury i gęsi, ale też świnie. Podobno wcześniej były też konie, ale ja tego nie pamiętam.
Niemniej jednak przez to, że od dzieciństwa miałam kontakt ze zwierzętami, teraz zawsze mamy też takiego towarzysza. Obecnie są to dwie kotki, które są z nami ponad dziesięć lat. Są członkami rodziny. Rozmawiamy z nimi, śpią razem w łóżku, myślę też, że rozumiemy ich potrzeby. Łączy nas uczucie. Kiedy odchodzą, bardzo to wszyscy przeżywamy, bo to przecież nasi przyjaciele.
Zwierzęta dodają do domu radość i nie można się z nimi czuć samotnym.